Cinque. Dom Julii – tragicznej julki która nigdy nie istniała.
Klasyczny przyspieszony objazd po wszystkich hot pointach Verony, włącznie z legendarnym domem Julii Capuletti – fikcyjnej postaci z fikcyjnym balkonem – do którego zjeżdżają się tłumnie tysiące zakochasiów. Milutki włoski wałek na turystach – Szekspir miałby z tej panienki i jej balkonu niezły ubaw.
Przy okazji dajemy się zrobić w drugi włoski wałek i płacimy po 3!!!!!! euro za espresso (no bo nie ma cennika i Julka obok! To ile chcieliście zapłacić!? 1 euro tyle co w najdroższej Wenecji?) Przyjmujemy to z dumą polską – w naszej tekturze espresso nie zjeżdża poniżej 7 zł – my to dopiero jesteśmy kraj kawiarzy!
Turysto w Veronie… idź 100 metrów dalej do Nizza Cafe i pij espresso w towarzystwie Italiano Vero czyli tu gdzie miejscowi i nie dawaj się więcej bujać w miejscach gorąco turystycznych.
Po tym jak już nas oderwali od stolika w powyższej cafe...będą nas musieli oderwać od kolejnego w pizzerii u Vincenzo. Nikt na świecie nie zrobi lepszego placka. Stwierdzamy to my sami oraz właściciel – „IL MONDO! IL MONDO” Bo jak typowy włoski Włoch, mówi tylko po włosku.
Ariba andale do Udine po blaszaka. Proponuję władować się do Trenitalii, bo zamiast kopać na hulajnodze to obżeraliśmy się mąką i takim sposobem pozwalamy aby noc znów nas napadła w pół drogi.