Lewa w górę wszystkim mijanym słowackim e-bikerom, wszak to jedna rodzina z moto.
Mimo sentymentu do artystycznej cygańskiej bohemy obecnej na każdym kroku, pragnę tę krainę minąć jak najrychlej. Robię to najkrótszą możliwą ściechą rowerową i wpadam na Węgry

powspominać nieśmiertelne PROSTE rozlane po wielkiej równinie węgierskiej...niczym placek po madziarsku. (Wspomnienia palą! C'nie Dawidzio?)