Hitman w Sarajewie.

25-08-2019

Na własne oczy widziałem, bo gbybym nie widział to bym nie uwierzył, że można tak ranić swój kraj. Góry, pasmo ciągnące się od Łożnicy po Mostar, przystanek, serpentyna, bajkowy krajobraz, chlop siada! odwija marlborasy i jeb folią i srebrem z hukiem o trawę. A niech leży obok reszty płodów podobnych jemu artystów. Serioza!? U nas sporadyczno sporadycznie znajdzie się psychoseksualnie niedorozwinięty cymbał brzmiący, który ciśnie petem przez okno... Ale tu to chyba jakaś religia. Pasmo gór śmieci. A może być tak pięknie. Weźta się w garśč Bośniaki.


No dobrze już spokój...wszędzie się znajdzie grupa terrorystów domowych. Toć przecie u nas ścieki i chemiozę walą do rzek.
Podróże uczo. Cierpliwości. Och jak bardzo bardzo cierpliwości oni uczo! A staliśmy sobie zepsutym busem na serpentynce 5 godzin. No tak. Bo tak. Bo jakaś odma, pompa, termostat albo inna mikrofalówka zadymiła i strzeliła (Syn by wiedział!) A weź w nocy kup części, a weź w górskim terenie podstaw inny autokar...a weź! Bałkańska strjeplenje jest już nasza.

Hitman na robocie w Sarajewie. Epizod pierwszy ostatni.
Wjeżdżamy w Sarajewisko osławioną Aleją Snajperów...bezwiednie bo śladu po wydarzeniach nie ma. Żadnego monumentu, tablicy, kartki...nawet ulica inne nazwisko ma bo Smocza. PAZNAJ SNAJPERA (uważaj) głosiły niegdysiejsze hasła na murach...a dziś namalowałbym "uważaj na bośniackiego kierowcę". Jazda w ruchu ulicznym to szarpanki ze snajperami jak namalowane. Dalej już rychły strzał ku burkom (regionalna potrawa z mięsem) na najbardziejszą, zmiksowaną kulturowo ulicę Saraci.

Po drodzę paciorek w Kościele Serca Jezusowego i westchnienie nad Różą Sarajewa (wypełnione czerwoną żywicą ślady po strzałach z moździerza, gdzie ginęli ludzie w czasie czteroletniego oblężenia Sarajewa w latach 92-96 przez Serbów i rosyjskie wsparcie).

No tak...dobrze posiedzieć u barbera. Od niego też czerpiemy inspiracje, jak dostać się do Mostaru z bonusm zabójczych krajobrazów. Amen!