Hulajzą nach Berlin

01-08-2022

Czyli wyprawa mocna hulajnogą Kickibe i rowereczkiem Giant Liv. 

W rolach pierwszoplanowych Ero i Emi.

Trasa Kołobrzeg - Uznam - Berlin. 450 km kopania.

Rekordowy dzień 125 km. 

Ganz genau!

.dzień 1
 
Ludziska no mówie Wam! ????
Pierwszego dnia to chyba przylutowaliśmy 600km!
Hularowerami 10 km, pendoliniażem 590 km.
Tak jak się odgrażaliśmy - trip wystartował.
Od Kołobrzegu dźgamy tylko fizis o własnych apetycznych nogach.
Dalszy dialog będziemy prowadzić fotograficznie. Głupio na maxa tak się wgapiać w telefon i zakłócać rozwój duchowy jadąc do stolicy unii europejskiej. Elo!
 
 
 
 
.dzień chyba 2
 
Das ist ein Roller! Czyli "Nach Berlin" dzień któryś.
Słyszane co 5 min "CO TO JEST?" zamieniliśmy na "Was ist das?!"
Żadna cywilizacja nie jest jescze gotowa na bikepackingową hulajzę ???? (no może Knedliczki są)
Was ist das to już latało w eterze przed przekroczeniem granicy. Bo żeby żyć to trzeba spać na dobrych starych poniemieckich campingach z antykami w sanitariatach.
Ludzie święci... rano niemiec sąsiad przyniósł nam kawę do Zeltu...namiotu. Merde! Arbeit macht frei wjeżdża za mocno.
Odnotowaliśmy też, że nadmorska ludzka stonoga deptaczna nie występuje w takich miejscówkach jak Mrzeżyno, Łukęcin i Międzyzdroje (Woliński Perk) z wędzoną krewetą na mecie w Międzyzdrojach. Polecamy dla kontemplacji - i krewetę i kambury na plaży wolińskiej.
 
 
 
 
.dzień chyba 3 
 
O życzliwości według Nietzshego ????????.
Otóż mamy już dzień trzeci (+PENDOLINO DAY).
Styl szwędrówkowy przyniósł nam następujące wyniki kopania w asfalt; 59, 65, 78 km i idziemy na rekord. Nie wiem jak to teraz mówić gdy "nóżka podaje"... A dziś podawała, bez żadnego posiłku aż do 18:00. Keto-power!
A wracając do tematu miłości... to ja nie znaju skąd to się utarło, że nas Niemcy nie lubią. Na każdym kroku spotykamy się z przychylnościo-otwartościo-pomocowością ze strony Niemca, Niemki i niemieckich dzieci. Weźta już odrzućta te reparacje. Ten post jest antywojenny. I antypowojenny.
Ave! Pokój, dobro i wodorosty. ????????????
 
 
 
 
.dzień chyba 4
 
Komuna hippisowska - dzień 4. ????????
Pękła stówa kilometrów. 100‼️
Szybkie porównianie na męskie sikanie. 100 km po gravelu to sikanie level stetryczałych tetryków, a po hulajzie to 15 letni Adonis ♥️
To był przekaz podprogowy. Klienci poszukujący siodeł widzą o co c'mon.
A porównując trasy rowerowe z polskimi...to tu się raczej myśli głową je projektując. Możliwe, że projektant też jeździ rowerem, lub kocha kogoś kto to robi. Proszę sobie tylko wyobrazić, że na ścieżce rowerowej nie ma wystających nagle krawężników ani też owa ścieżka nie skacze co kilometr z lewej do prawej strony jezdni. 
 
Pagóry... i pagóry... i słońce i pagóry ale dźgamy lekko cały dzień na ketopower. Sery, szpeki, gurken, trocken, wurst- powtórz. A wszystko w cenach poniżejpolskich. To gdzie ta inflacja u sąsiada Niemca?
Zdjęcia urywają się przed obozem namiotowych hippisów. Tego nie dało się zezdjęciować ???? 
 
 
 
.dzień powiedzmy 5
 
Przedszkolaki Nach Berlin. ????????????????????
Dzień któryś i kolejnyś. Niech będzie 5. Przypada akurat wybuch powstania warszawskiego, więc dla surpryzy wpadamy z kopa do Berlina.
Droga dalej pagórzysta. Pagór kocha bardziej.
Cel przewodni zbliża się nieubłaganie, wielkimi pagórami - czyli Berliner Curry Wurst! Jump aruond! Curry 36 czeka na nas do 5:00 ranszo.
Wpadamy na Berlin kick by night.
Zwiedzać na zdjeciach! Szkoda tuszu. Szkoda tępego wgapiania się w telefunken.
Tego dnia zostawiamy w historii kosmosu skopane 122km.
A właśnie! Panie Premierze! Kancelaria Premiera
Dlaczego nasi sąsiędzi mają turbo czyste jeziora i rzeki? Czy to dzięki niezlewaniu do nich ścieków fabrycznych?
Ave!
 
 
 
 
.zdecydowanie dzień 6
 
Ich bin ein Curryberliner.
24 berlińskie godziny i 20 x curry wurst we wszystkich odmianach (bio, regional, tradyszjonal). Oraz we wszystkich zakątkach Berlina. Od dzieci z dworca zoo po bundestag i Mitte.
Bitte!
25 km hulajzowatości po mieście, gdzie królem jest hulajziarz i pedalarz. Pieszy to najniższa forma komunikacji - wchodzi ostatni bo i tak pasów zebry nicht keine.
Ave! Zwiedzajcie! Roger that Charlie!
(ale pompa! pojechali 500 km na smażone serdelki topione w keczupie ????)